W Toruniu odnotowano duże zainteresowanie wyborami, co skutkuje tworzeniem się kolejek przed wieloma lokalami wyborczymi. Dyrektor toruńskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego (KBW), Sławomir Michalak, zwrócił uwagę na fakt, że kilkanaście obwodowych komisji wyborczych musiało zgłosić potrzebę uzupełnienia kart do głosowania z zapasów.
Michalak przyznał, że sam musiał odczekać około 30 minut, zanim mógł oddać swój głos. Zaznaczył również, że choć nie jest to jeszcze sytuacja przytłaczająca, to jednak liczba zgłoszeń o konieczności uruchomienia rezerwy kart jest już spora. Zauważył, że takie zgłoszenia pochodzą z różnych miejsc w okręgu.
Dyrektor toruńskiej delegatury KBW podkreślił, że apelacje o frekwencję wyborczą zdały egzamin, niosąc ze sobą jednak pewne konsekwencje. Zgodnie z jego słowami, kolejki formują się ze względu na ogromne zainteresowanie wyborami oraz ograniczoną przepustowość lokali wyborczych. Dodał także, że maksymalny skład komisji wyborczej to 13 osób, ale nie można go teraz zwiększyć. Przyznał również, że na szczeblu krajowym nie byliśmy przygotowani na tak gwałtowny wzrost frekwencji.
Reporter PAP potwierdził obserwacje dyrektora delegatury KBW, wskazując na kolejki przed lokalami wyborczymi w wielu miejscach w Toruniu. Niektóre osoby przyznały, że musiały czekać na możliwość oddania głosu nawet około 40 minut. Pomimo tych trudności, Michalak zapewnił, że nie otrzymał żadnych informacji o poważniejszych incydentach na terenie podlegającym jego delegaturze.