W jednym z toruńskich ośrodków edukacyjnych niedawno miało miejsce bolesne zdarzenie. Dziewczynka, która przez wiele lat korzystała z usługi dostawy posiłków do szkoły, w tym konkretnym przypadku została pozbawiona możliwości skorzystania z jedzenia. Wydaje się, że przyczyną tego był problem finansowy.
Pierwsze informacje na ten temat pojawiły się na łamach toruńskiego wydania Gazety Wyborczej. Z raportu dowiadujemy się, że do niecodziennej sytuacji doszło w Publicznej Szkole Podstawowej nr 15, mieszczącej się przy ulicy Paderewskiego. Jedna z uczennic, jak to miało miejsce wcześniej, udała się po ciepły obiad podczas przerwy. Niestety, dość szokująco, nie otrzymała zamówionego posiłku.
Matka dziewczynki opisuje, jak jej córka zadzwoniła do niej z przygnębieniem i zapytała, czy jest coś do jedzenia w domu, ponieważ nie dostała posiłku w szkole. Córka dodała, że nie otrzymała karty uprawniającej do odbioru jedzenia, co było spowodowane niezrealizowanym przelewem na szkolne obiady.
Podczas rozmowy z Pauliną Błaszkiewicz matka dziewczynki wyjaśnia, że dokonała przelewu 10 września. Wskazuje również, że do końca poprzedniego miesiąca regularnie informowała szkołę pocztą elektroniczną o chęci skorzystania z obiadów dla córki w następnym miesiącu. Zawsze dostawała informacje zwrotne od dyrektora szkoły, dotyczące kwoty opłaty za posiłki. Tym razem jednak sytuacja przybrała inny obrót.
Gazeta Wyborcza nawiązała kontakt z kierownictwem Szkoły Podstawowej nr 15 w Toruniu, aby uzyskać wyjaśnienie sytuacji. Jak się okazało, dyrekcja była doskonale świadoma zaistniałego problemu. Dyrektor szkoły, Antoni Napieralski, argumentował, że jego zdaniem matka uczennicy zdecydowała się na wykonanie przelewu zbyt późno. Wskazał również na restrykcyjne zasady szkoły, według których posiłki są wydawane tylko wtedy, gdy wszystkie płatności zostały uregulowane.
W artykule dowiadujemy się, że tylko 40 ze 600 uczniów korzysta z obiadów w szkole. Cena jednego posiłku wynosi 10,90 zł.